W Zakroczymiu w mazowieckiej szkole doszło do przerażającego incydentu, w którym 15-letni uczniak, Konrad, został bezwzględnie pobity przez swoich rówieśników – Patryka W., Kacpra B. oraz Fabiana G. Po zakończeniu lekcji Konrad zamierzał wrócić do domu, jednak na boisku szkolnym spotkał się z napastnikami. Nauczycielka obecna podczas zajścia odgoniła agresorów, ale nie zadbała o udzielenie pomocy poszkodowanemu chłopcu. Kiedy informacje o tego typu zdarzeniu się ukazały na światło dzienne, dyrektorka szkoły zdecydowała rzucić winą na ofiarę, twierdząc, że ten „powinien przebywać na świetlicy, a nie na boisku”.
Czy w obliczu takich wydarzeń możemy nadal uważać szkoły za bezpieczne miejsca dla naszych dzieci? Wydaje się, że zachowanie spokoju w takiej sytuacji jest wysokim wyzwaniem. Niestety, nauczyciele często preferują strategię „nic nie widziałem”, która może prowadzić do tragicznych wydarzeń.
Poszkodowany Konrad, pokaleczony i zakrwawiony, został samotnie porzucony przed szkołą po tym, jak jego napastnicy zdecydowali się na ucieczkę. Dopiero matka chłopca, widząc tragiczne obrażenia syna, wezwała pomoc medyczną. O sytuacji poinformowała portal „Fakt”, mówiąc: „Kiedy zobaczyłam go w takim stanie, nogi poddały się spod mnie. Był pokryty siniakami, jego twarz była spuchnięta, a krew spływała z nosa”. Policja interweniowała, ale dyrekcja szkoły wydaje się nie okazać odpowiedniego zainteresowania sytuacją, zrzucając winę na ofiarę.
Z tego, co mi wiadomo, dyrekcja zawsze odpowiadała, że nie zamierza reagować na anonimowe skargi”. Jak widać, problemy w szkole w Zakroczymiu dotyczą zarówno uczniów, jak i nauczycieli.
Burmistrz Zakroczymia podjął się interwencji w sprawie, obiecując, że nie ustąpi i doprowadzi do wyjaśnienia całej sytuacji oraz wyciągnięcia konsekwencji. Spotkanie z rodzicami przyniosło pewne zmiany – postulowano ukaranie nauczycielki za zaniedbanie i umieszczenie agresorów w ośrodku zamkniętym. Teraz najważniejsze jest przywrócenie zaufania do szkoły jako miejsca bezpiecznej nauki i rozwoju.